Co zazwyczaj irytuje nas bądź podnosi ciśnienie jeśli na myśl, przywołamy sobie temat: “służby publiczne”? Najczęściej, zarówno, osoby, które dopiero ubiegają się o pracę w szeroko pojętej budżetówce, jak i “starzy wyjadacze”, którzy z niejednego pieca już chleb jedli, przyznają, że kumoterstwo, układy, to nie tylko pozostałości po zamierzchłych czasach, ale i dzisiejsze, jak najbardziej aktualne, typowe aspekty służby społeczeństwu.
Zastanówmy się zatem, czy konkursy na stanowiska pracownicze to rzeczywiście fikcja? Postawmy również pytanie: czy taki Kowalski ma w ogóle jakieś szanse, czy jednak marzenia o bezpiecznej posadce powinien odstawić na półkę zatytułowaną: “nieaktualne” lub “nieosiągalne”? A może to tylko wymysły tych, którym się nie udało, a którzy prędzej woleliby dorobić sobie pewną ideologię do niepowodzeń własnych, aniżeli, przyznać przed sobą i innymi, że zwyczajnie się nie udało, nie zostały spełnione wszystkie aspekty formalne bądź po prostu- byli lepsi.
Dlaczego zresztą w ogóle mielibyśmy się emocjonować powyższym tematem, jeśli nie specjalnie zależy nam na aspirowaniu do budżetówki? Między innymi dlatego, że stanowi to dla nas pewnego rodzaju bezpieczny temat do łączenia się z innymi w bólu i symbiozie, przeciwko tym co mają lepiej, łatwiej… Większości z nas, praca tam kojarzy się z pewnego rodzaju spokojem, bezpieczeństwem i ….nie ma co ukrywać- „socjalem”, dlatego lepie czujemy się kiedy możemy się trochę wyżyć i dać upust swojemu malkontenctwu. Żeby jednak zbytnio nie przedłużać, przejdźmy do konkretów.
Jakie zazwyczaj zarzuty stawiane są wobec publicznych jednostek administracyjnych? Otóż w 2010 roku zostały upublicznione wyniki kontroli przeprowadzonej przez Najwyższą Izbę Kontroli w skrócie NIK, która stwierdziła, że najczęściej występującym uchybieniem, było zatrudnianie osób, z zupełnym pominięciem konkursów na poszczególne stanowiska. Urzędy, zastępowały powyższą procedurę, wyłanianiem na konkretne stanowiska osób, już zatrudnione w jednostkach publicznych, nie stosując zupełnie otwartych naborów.
Równie często zauważalnym uchybieniem, z dużą częstotliwością, wymienianym jako jedna z głównych bolączek urzędów na forach internetowych i różnych portalach, jest kwestia ustawiania konkursów pod poszczególne osoby, do tego stopnia, że naprawdę nikt, oprócz samych zainteresowanych, nie będzie w stanie sprostać wymaganiom. Ukończenie jednego, konkretnego kursu, uprzednia praca na takim, a nie innym stanowisku, wybrany kierunek studiów i oczywiście wieloletnia praktyka, doświadczenie na poszczególnym stanowisku, nie wspominając o znajomości, wyznaczonych ustaw, to wszystko, składa się na obraz idealnego kandydata, który stety- niestety, ale już czeka….
Do powyższych grzeszków, należałoby zaliczyć także, często dziwny zbieg okoliczności, jakim jest wyłanianie najlepszych wśród członków rodziny tych już zatrudnionych, przyznawanie wysokich nagród, często określanych przez obserwatorów, jako niewspółmierne do wkładu pracy czy wyników, czy też nagminnie pojawiające się różne stawki wynagrodzenia, pomimo ściśle ustalonych kwot, które obowiązują na konkretnych stanowiskach.
Jaka jest jednak prawda i rzeczywistość, widzą najlepiej sami zainteresowani i tylko ci, którzy znajdują się w środku całej akcji. Dlatego też tacy jak ja, czyli osoby niezwiązane nigdy z żadnym urzędem ani stanowiskiem w budżetówce, mogą jedynie przyglądać się zaistniałej sytuacji i wyciągać oczywiście wnioski, pozwalając sobie jednak na pewien margines błędu.
Ponadto, jakiś głos karze mi napomknąć, iż powyższe sytuacje mają pewnie tak samo miejsce w przedsiębiorstwach prywatnych: różne stawki, zatrudnianie znajomych czy też tworzenie fikcyjnych procedur. Zresztą, chyba najlepiej będzie jak zaproszę wszystkich zainteresowanych do podzielenia się swoimi refleksjami….Kto zatem potwierdzi, a kto zaprzeczy?
——————–